Jak zrobić najlepszy użytek z inwestycji w platformę Microsoft 365
Dowiedz się, jak zoptymalizować inwestycję w platformę Microsoft 365 i wybrać odpowiednie licencje dla swojej organizacji.
Jacek Chmiel, Director of Avenga Labs
Mosaic był pierwszą przeglądarką graficzną jaką widziałem i hipertekst w niej był ogromnym postępem w stosunku do Lynx i terminala tekstowego, pogrubiony tekst, italic, czcionki i akapity – to były najnowsze osiągnięcia technologii web w 1993.
Netscape 1.0 – strony w końcu mogły mieć grafikę, zdjęcia i tekst. Później, Netscape 2.0, 3.0 coraz lepsze, ładniejsze i coraz szybsze.
Inne przeglądarki zaczęły się pojawiać. W tym czasie, wszystkie wielkie firmy technologiczne (np. AOL, Microsoft) próbowały stworzyć swoje własne “Internety” żeby przeciwstawić się modelowi globalnego i otwartego Internetu. Odniosły całkowitą porażkę.
Internet Explorer (oparty o Mosaic) został dodany do Windows w bardzo słabej formie, nie była to poważna konkurencja na początku. Sprytni analitycy przewidzieli, że to będzie coś oznaczać w przyszłości, coś co zmieni przyszłość web.
Microsoft dopiero w czwartej wersji swojej przeglądarki stworzył realną konkurencję dla Netscape.IE4 pojawił się w 1998 i był znacznie szybszy i bardziej funkcjonalny niż Netscape, Netscape zaczął bardzo szybko tracić udziały w rynku.
Coraz więcej stron WWW były zoptymalizowanych pod IE, do tego stopnia, że działały prawidłowo tylko w IE (około roku 2000). Dlaczego? Bo był bardziej funkcjonalny. Javascript i DOM APIs były bardziej zaawansowane niż te od Netscape, IE był także bardziej stabilny.
W tym czasie na rynku był trend zastępowania Windowsowych aplikacji typu desktop aplikacjami w przeglądarkach.
IE zaszyty w dominującym systemie operacyjnym na PC – Windows sprawił, że coraz więcej aplikacji było projektowanych i pisanych pod IE. Różne wersje IE, ich niekompatybilność, spowodowała wysyp różnych tricków i obejść programistycznych niezbędnych, żeby złożone aplikacje biznesowe działały prawidłowo. Powolny silnik JS był najeżony błędami. Totalna dominacja IE także w Internecie publicznym powodowała zdenerwowanie po stronie użytkowników Linuxa, musieli oni używać maszyn wirtualnych z Windows i IE po to żeby móc korzystać z usług online oraz aplikacji biznesowych.
Netscape odrodził się jako Firefox – lżejszy, szybszy i bardziej atrakcyjny wizualnie, przeznaczony dla tych którzy nie chcieli wspierać imperium zła (którym w tamtym czasie był nazywany Microsoft). Stanowili oni widoczna i lojalną społeczność, aczkolwiek nie stanowiła ta przeglądarka zagrożenia dla dominującej roli olbrzyma takiego jak Internet Explorer.
Od zarania dziejów, była z nami zawsze Opera, gdzieś w tle, ze swoją małą ale wierną społecznością, oraz ulepszeniami produktywności takimi jak liczne skróty klawiszowe czy zakładki.
W roku 2008 pojawił się Google Chrome jako lekko, bardzo szybka alternatywa – jak supernowa, gwałtowny wzrost udziału w rynku i uznania użytkowników. Słowo szybko się roznosiło – “czy już próbowałeś/łaś tej nowej szybkiej przeglądarki?”. Na początku funkcjonalności były bardzo ograniczone, ale była bardzo szybka i łatwa w użyciu – to był klucz do sukcesu. W końcu pojawił się “IE killer”.
W międzyczasie, korporacyjne IT walczyło z IE8, IE9, IE10, i IE11 razem z różnymi hackami w celu uzyskania kompatybilności. IE był tak bardzo zakorzeniony w Windows, że czasami tylko maszyny wirtualne i terminale graficzne pozostały jedynym sposobem używania aplikacji biznesowych, z powodu różnic w wersjach przeglądarki IE. Bardzo trudno było efektywnie zarządzać różnymi wersjami IE na tej samej maszynie fizycznej. Użytkownicy chcieli Chrome.
Używali Chrome w domu i w pracy, oprócz tych starych aplikacji biznesowych (które zaczęli szczerze nienawidzić ze względu na znacznie gorszy komfort użytkownika). W końcu udział IE w rynku publicznego Internetu zaczął zanikać.
I co się stało, zgadnijcie? Historia się powtórzyła, z Chrome jako królem przeglądarek. Coraz więcej stron jest zoptymalizowanych pod i pracuje tylko prawidłowo z Chrome, tylko Chrome, szczególnie własne usługi samego Google.
Chrome słynie ze swojej zasobożerności, szczególnie pamięci operacyjnej (RAM), stał się bardziej ciężką platformą aplikacyjną niż lekką przeglądarką jaką był na początku. Musicie to zaakceptować, ponieważ używanie każdej innej przeglądarki do celów bankingu, e-commerce czy po prostu żeby zapłacić rachunki online, staje się coraz bardziej ryzykowne i męczące. Oto w 2020 – stało się, jesteśmy wszyscy w tym miejscu.
Nawet użytkownicy Apple, znani ze swojej lojalności do marki, używają częściej Chrome na swoich Macbookach niż przeglądarki Safari od Apple.
Wciąż pamiętam ten dzień, kiedy Opera zdecydowała się porzucić swój własny silnik Presto i zmienić go na Chromium (dzisiaj nazywany Blink). Wielu fanów poczuło się przez to oszukanych, pragmatyści docenili ten ruch za kompatybilność, ale odbyła się ona kosztem utraty wielu funkcjonalności z których słynęła Opera. Opera została nazwana bliskim kuzynem Google, coś jak Chrome, ale mniej Google.
Microsoft promował swoją alternatywę w postaci przeglądarki Edge z małym powodzeniem. Znowu, dominacja Chrome i problemy z kompatybilnością sprawiły, iż niewielu użytkowników przeszło z Chrome na Edge. Fani Microsoft wciąż nienawidzili Google za ich podejście do prywatności i szukali mniej “googlowej” alternatywy, która by dobrze się integrowała z ekosystemem Microsoft Windows, integracja systemowa, synchronizacja haseł, itd.
Tworzenie własnego silnika webowego jest drogie, aplikacje webowe są skomplikowane i ich API zmieniają się szybko Dlatego Microsoft zdecydował się poddać i porzucić swój własny silnik i stworzył przeglądarkę opartą o silnik Blink – Edge Chromium.
Styczeń 2020 to data pierwszego publicznego udostępnienia przeglądarki Edge z nowym silnikiem. Z punktu widzenia bitwy przeglądarek, oznacza to zwycięstwo dla Google, głównego gracza w teoretycznie otwartym projekcie Chromium, zdominowany jednakże przez jedną stronę.
Zatem zostało dwóch rycerzy: nastawiona na prywatność przeglądarka Mozilli Firefox i Apple ze swoim znanym Safari. Czy oni też powinni przełączyć się na Chromium i Blink? Tylko czas może odpowiedzieć na to pytanie.
Zakładam, że Firefox, znacznie słabszy finansowo pośród tej dwójki, podda się szybciej niż Apple. Apple jest ekstremalnie nastawione na kontrolę swojego hardware i software, posiadają ogromne zasoby pieniędzy, żeby kontynuować “walkę”.
Może to i dobrze dla nas wszystkich, że jeden silnik przeglądarki zdominuje je wszystkie. Mniej testowania, mniej problemów z kompatybilnością, a nadal będzie opcja wyboru przeglądarki opartej na wspólnym silniku.
Eksperci od prywatności mogą nawet ironicznie stwierdzić, że możemy wciąż zdecydować komu oddajemy nasze dane, nasze cyfrowe życie, czy Operze, czy Microsoftowi czy Google, czy Apple?
A może to źle, ponieważ zabija to innowacyjność, jeśli jest zbyt mocno kontrolowana przez jeden ogromny podmiot biznesowy.
Uważam to za kolejny przykry przykład “zwycięzca bierze wszystko”, który jest typowy dla Internetu i rewolucji cyfrowej.
Mimo tego, iż wielu developerów nienawidzi Internet Explorera, możliwość wyboru jest plusem. Jestem pod wrażeniem tego jak zmienił się Microsoft (zamknięty -> otwarty, nastawiony na sprzedaż → nastawiony na technologię), ale monokultura (Chromium/Blink) w internecie nie jest dobrym znakiem. Jeśli nie używasz Firefox-a, to jest dobry moment, żeby dać tej przeglądarce drugą szansę.
W działaniach społeczności open source, jest cienka linia między pluralizmem a redundancją. Podczas gdy W3C zwykle proponował standardy, które były przyjmowane przez producentów przeglądarek powoli i z niską dokładnością, widzieliśmy kierunek zmian. Szybkie cykle aktualizacji pozwalają przeglądarkom iteracyjnie zmieniać się, żeby w końcu pojawiały się “żywe standardy” z bardziej bezpośrednimi specyfikacjami. To zredukowało wiele bólu przy programowaniu aplikacji webowych powodowanych przez fragmentację. Wyłączenie kolejnej dziwnej implementacji pozwoli jeszcze bardziej zmniejszyć ten ból.
Jednakże, dla zdrowego rozwoju Web, lepiej żeby postęp nie odbywał się kosztem szybkości, pomysłowości i wolności innowacji. Jeśli Microsoft przesuwa swoje priorytety z implementacji własnego silnika to współtworzenia i eksperymentowania w procesie standaryzacji, mógłby stanowić balans dla dominacji Google w obszarze rozwoju projektu Chromium. Firefox i Safari będą uważane za “dobrego” i “brzydkiego” obok Chrome, który jest “zły” mimo tak sławnych jego twórców.
Różnorodność jest kluczowym aspektem naszego życia. Biznes i IT nie są tutaj wyjątkami. Dlatego zmniejszenie konkurencyjności na rynku przeglądarek szczególnie nie cieszy mnie.
Z drugiej strony, jak każdy kto kiedykolwiek musiał się zmagać z problemami IE 6 lub 7 i ich niekompatybilnością ze standardami W3C, uśmiechnąłem się i poczułem ulgę.
A tak na poważnie, to mam nadzieję, że Firefox i Safari nie będą podążać za Microsoftem w tym zakresie. Szczególnie uwzględniając ostatnie zmiany, które Google wprowadził do Web Request API, które są używane przez dodatki blokujące reklamy.
Jeden silnik, tworzony przez firmę tak mocno zależną od sprzedaży reklam może nawet oznaczać, że nie będziemy oglądać treści jakie chcemy, ale “treści” jakie Google chce żebyśmy czytali.
Trzymam kciuki za Firefox i Safari, ale muszę przyznać, że używam Google do moich zadań. Po prostu jest bardziej efektywna w porównaniu do pozostałych dwóch.
W większości przypadków, utrata jednego z kluczowych graczy na rynku jest zła dla konsumentów, szczególnie na rynku tak dużym i tak ogromnym wpływem na nasze cyfrowe życia. Ale Microsoft w osamotnieniu ciężko zmagał się ze swoją przeglądarką, żeby była na bieżąco z nowoczesnymi standardami. Zatem uważam, że to dobry ruch dla wszystkich nas. Cieszę się, że Microsoft zmienia domyślną przeglądarkę najpopularniejszego globalnie systemu operacyjnego na znacznie szybszą, bezpieczniejszą i mniej bolesną do pracy i tworzenia aplikacji.
Jeśli chodzi o Mozillę i Apple, radzą sobie dobrze ze swoimi silnikami i nie widzę żeby miały się poddać w przewidywalnej przyszłości, aczkolwiek projekt Chromium (i miejmy nadzieję, prywatność użytkowników) mogłaby zyskać jeśli do listy twórców doszłoby więcej developerów spoza Google. Może wtedy strona projektu Chromium mogłaby zawierać także odniesienia nie tylko do Chrome ale także innych bez-Googlowych alternatyw.
* USA i Kanada, obowiązują wyjątki
Rozpocznij rozmowę
Chętnie odpowiemy na Twoje pytania. Skorzystaj z poniższego formularza, aby skontaktować się z nami. Odezwiemy się do Ciebie wkrótce.